środa, 2 stycznia 2013

Rozdział 5: Nowi znajomi i prawda

Nastał kolejny piękny dzień na Lwiej Ziemi. Już od wczesnego ranka Taiga, Rashid i Koda hałasowali a Kovu i Kiara próbowali ich uciszyć. Nie chcieli naby stado obudziło się o takiej porze.
- Dzieci proszę ...
- Ale mamo !
- Nie ma ale, idźcie spać, jeszcze jest wcześnie.

Lwiątka posłuchały się matki i położyły się na półgodziny. Po półgodzinie Kiara zbudziła się, ziewnęła i zawołała lwice aby poszły polować. Kovu zbudził swoje dzieci i wyszedł z nimi na dwór by zaczerpnąć świeżego powietrza. Gdy lwice upolowały dwie zebry, stado zaczęło jeść śniadanie. Po śniadaniu Taiga, Rashid i Koda zapytali rodziców o zgodę na wyjście na polanę. Gdy usłyszeli pozytywną odpowiedź czym prędzej wybiegli z groty i po pięciu minutach byli już na polance. Świetnie się tam bawili. Nagle Taiga usłyszała za krzakami jakieś szelesty i ciche chichoty. Zeszła z Rashida, którego przewaliła przed chwilą w zapasach i poszła sprawdzić co było przyczyną chichotów  i szelestów. 

- Halo ? jest tu kto ?!
Rashid wstał i wraz z Kodą podeszli do siostry. Ostrożnie stanęli koło niej i wypatrywali. Nagle na Taigę skoczyła jakaś lwiczka a na chłopców lewek i druga lwiczka. Taiga i jej bracia krzyknęli z przerażenia a inne lwiątka tylko się śmiały.
- Cześć ! - powiedziała lwiczka - jestem Liliana ale mów mi Lily a to mój kolega i moja koleżanka: Skay i Luna
- Mogłabyś nie straszyć ? 
- Przepraszam - Lily zeszła z Taigi i pomogła jej wstać, tak samo zrobili Skay i Luna - jak się nazywacie ?
- Ja jestem Taiga a to moi bracia: Rashid i Koda.
- Miło poznać - szepnął nieśmiało Koda
- Jest nieśmiały - wyjaśnił Rashid - nie zwracajcie na to uwagi.
Lwiątka pokiwały łebkami.
- Bawimy się ? - zaproponowała Lily siedząca obok Kody.
- Mhm ! a w co ?

- Może w walkę na niby ? - zaproponował Skay
- Dobra ! - krzyknęła Luna i skoczyła na Rashida, przeturlała się z nim i przewaliła na ziemię - Wygrałam !
Lwiątka wybuchły śmiechem a Rashid był trochę oburzony ale także i rozbawiony. Zwalił Lunę jedną łapą i po chwili na nią skoczył, przewalił ją i uśmiechnął się.
- Teraz ja wygrałem !
Luna zachichotała. Lwiątka do wieczora bawiły się w chowanego, w berka, w zapasy, w których najczęściej wygrywała Luna, w wyścigi w pływaniu i tym podobne.
- Liliana, Skay, Luna ! - zawołał jakiś głos
- Ktoś was woła ? - zapytała Taiga
- To pewnie pani Safira - mama Skaya
- Aha to idziecie już ?
- No niestety musimy - Luna zwiesiła łebek. - Ale jutro znowu będziemy mogli się pobawić prawda ?
- Raczej tak. To pa, my też już idziemy.
- Pa !
Lwiątka odeszły w swoją stronę., Taiga, Rashid i Koda weszli do groty.
- Och jesteście dzieciaki - powiedział Kovu uśmiechając się. - Mama się o was martwiła.
Taiga i Rashid podeszli do matki i położyli się w jej łapach po chwili zasypiając. Koda położył się przy boku ojca i także zasnął po krótkiej chwili. Kovu spojrzał na śpiącą Kiarę, sam nie mógł zasnąć bo coś go męczyło. Wstał ostrożnie nie budząc pozostałych i wyszedł z groty. Stanął na Lwiej Skale i westchnął.
Nawet nie zauważył Vitani, która koło niego stanęła. 

- Bracie coś się stało ? - spytała
- Męczy mnie pewna rzecz. Pamiętasz jak Nuka mówił, że Skaza nie jest moim ojcem ? mówił też, że mnie przygarnął. Już nie wiem co mam myśleć a chciałbym poznać prawdę o swoich rodzicach.
- Tak, ja też - westchnęła lwica - przecież wcale podobna do Ziry nie jestem, ja mam fiołkowe oczy a ona miała czerwone, Skaza miał zielone więc takie połączenie kolorów tutaj nie pasuje.
- Zgadzam się z tobą siostro. Idziemy się przejść ?
- Chętnie
Kovu i Vitani spacerowali po Lwiej Ziemi i rozmawiali ze sobą na tematy związane z ich biologicznym ojcem. Nagle zauważyli Tojo i Chumviego, którzy ze sobą rozmawiali. Kovu i Vitani podeszli do nich i usiedli milcząc.
- Coś się stało ? - spytał Tojo
- Nie nic ... - odpowiedział speszony Kovu
- Widać, że coś was krępuje - zauważył Chumvi. - Powiedźcie nam o co chodzi ?
- No bo zastanawiamy się kim byli nasi ojcowie. Ja ponoć byłem przygarnięty przez Skazę a Vitani ma fiołkowe oczy, a przecież Zira miała czerwone a Skaza zielone. 
- Właśnie, takie połączenie kolorów by tutaj nie pasowało ... - potwierdziła fiołkowooka lwica
Tojo i Chumvi spojrzeli na siebie. Oddalili się trochę od nich.
- Powiedzieć im prawdę ? - szepnął do ucha Chumviego Tojo
- Muszą się dzisiaj dowiedzieć ... - odszeptał lew
Dorosłe lwy podeszły ponownie do lwicy i lwa. Kovu i Vitani byli zaskoczeni.
- Vitani, Kovu ... czas abyście poznali prawdę - powiedział Chumvi
- Jaką prawdę ? - spytał lew z blizną na oku
- Vitani jesteś moją córką a Kovu to syn Chumviego ... - odpowiedział Tojo
Vitani i Kovu rozdziabili pyski ze zdziwienia. Nie mogli w to uwierzyć.
- Nie pytajcie jak to się stało ale powiem tak: Zostaliśmy omamieni przez Zirę i stało się.
Kovu wtulił się w Chumviego a Vitani w Tojo. Tojo aż się rozpłakał a Chumvi się z niego śmiał. Lew koloru toffi czuł ogromną ulgę, z resztą nie tylko on bo Chumvi czuł to samo. Następnego dnia Vitani poszła poznać się ze swoim przyrodnim rodzeństwem: Daimą i Damą oraz żoną Tojo - Emą. Kovu zaś poszedł poznać się z Kulą i synem Kuli i Chumviego - Ahadim. Lew i jego przyrodnia siostra byli szczęśliwi, że wreszcie poznali prawdę co do swoich ojców. 

piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 4: Królestwo

Minęły trzy miesiące od narodzin lwiątek. Były już duże, umiały samodzielnie chodzić i mówić. Koda był spokojnym lewkiem, tak samo jego brat Rashid, natomiast Tagi było wszędzie pełno. Była najgłośniejsza z rodzeństwa, zawsze chciała się bawić. Była z niej też buntowniczka, obrażała się o byle co. Ale mimo to lwiątka kochały się. Były grzeczne i nie sprawiały rodzicom kłopotów.
Pewnego ranka Taiga obudziła się pierwsza i pobiegła obudzić swoich braci. Pierwszy obudził się Koda a za nim Rashid. 
- Ej chłopaki
- Co jest ? - spytali jednocześnie
- Tata nam obiecywał coś. Pamiętacie ?
- Ja nie ...
- Puknij się w głowę brat a jak nie to ja cię puknę, przecież obiecywał nam królestwo - powiedział Rashid
- Ach no tak, dzięki za przypomnienie - uśmiechnął się Koda 
Rashid, Taiga i Koda razem podeszli do ojca i zaczęli go budzić. Taiga ciągnęła go za uszy, Koda za ogon a Rashid nabrał powietrza w płucach i wrzasnął
- TAAAATOOOO !!
Kobu obudził się z przerażeniem.
- CO ?! GDZIE SIĘ PALI ?!
Lwiątka spojrzały na siebie a po chwili wybuchnęły śmiechem. Kovu spojrzał na dzieciaki i uśmiechnął się. 
- Ach wy małe szkraby ... jak tata was dorwie !
Kovu wstał i zaczął się bawić z lwiakami. Śmiali się tak głośno, że obudzili Kiarę i resztę stada.
- Kovu ? - spytała Kiara ziewając
- Eeee .. tak ?
- Co ty wyprawiasz ? - spytała rozbawiona Nala
- Bawię się z dzieciakami, obudziły mnie wrzaskami.
- Właściwie tato, to ja tylko wrzasnąłem a oni pomagali mi cię zbudzić - zaśmiał się Rashid
Wszyscy roześmiali się.
- No dobra jak już wszyscy są na nogach to pora na śniadanie. - powiedziała Kiara wołając lwice
Lwice posłusznie poszły polować a w tym czasie Taiga i Koda jednocześnie powiedzieli do ojca, żeby pokazał im królestwo. Kovu zgodził się i razem z maluchami wyszedł na czubek lwiej skały. Usiadł na niej a zaraz po nim jego dzieci.
- Spójrzcie dzieci - to wszystko co opromienia słońce to nasze królestwo. Czas panowania każdego króla jest jak słońce - wschodzi i zachodzi. Kiedyś dzieci czas mojego panowania zajdzie a wzejdzie dla któregoś z was.
- A kto będzie władał po tobie i mamie ? - zapytała Taiga
- Jeszcze nie wybraliśmy ale na dzień dzisiejszy wybieram Kodę
- Ale tato ... - zaczął Rashid ale ojciec mu przerwał'
- Nie martw się synu, jeszcze nie podjęliśmy decyzji. Możesz być nim ty, Taiga albo Koda.
- A będziesz traktował nas równo ? z opowiadań prababci Sarabi słyszałam o pradziadku i Skazie. Bracia nienawidzili się bo ojciec traktował pradziadka lepiej od Skazy. Aha i warto wspomnieć, że ...
- Taiga dośc. Znam tą historię i nie chcę do niej wracać ...
- Dobrze tato
- A co do twojego pytania to tak, będę was traktował na równi.
Lwiątka pokiwały główkami i uśmiechnęły się. Kovu tłumaczył im jeszcze, że nie mogą chodzić im na Złą Ziemię i wytłumaczył co to jest krąg życia. Potem wszyscy wrócili do groty a lwiaki bawiły się z Zuri i Jasirim. 

Rozdział 3: Ceremonia

Trzy dni po narodzinach lwiątek miała się odbyć ceremonia królewskich dzieci. Był bardzo wczesny ranek. Kiara leżała przy grocie i dokładnie wylizywała noworodki, które oddawały się myciu a Kovu siedział na Lwiej Skale z Simbą. Na horyzoncie było widać już mnóstwo zwierząt od mrówek po wielkie słonie. Simba zauważył Rafikiego i uśmiechnął się. Dał znak Kovu i razem ryknęli.
Po ryknięciu Rafiki podszedł do Kiary, spojrzał na lwiątka, uśmiechnął się i zagrzechotał laską z owocem nad ich główkami. Taiga i jej bracia próbowali złapać owoc ale nie udawało im się to. Szaman przełamał na pół owoc i namaścił lwiątka sokiem z owocu. Po chwili wziął Taigę i Kodę i podążał z nimi na sam czubek lwiej skały. Gdy ich podniósł rozległy się wrzaski, i krzyki radości. Na małe lwiątka padło światło od Mufasy. Po ceremonii Kody i Taigi, Rafiki oddał lwiątka Kiarze i wziął Rashida. Szedł z nim na czubek lwiej skały i również go podniósł. Na małego księcia padło światło od dwóch królów - Ahadiego i Mufasy. Zwierzęta nisko ukłoniły się Rashidowi. Gdy ceremonia się skończyła pawian oddał Kiarze jej syna i poszedł do Vitani, która go wołała. Okazało się, że Vitani bolała głowa i brzuch. Rafiki zbadał ją i okazało się, że jest w ciąży. Kopa nie mógł posiąśc się z radości a po dwóch dniach narodziły się dwa lwiątka - Zuri i Jasiri. 

Rozdział 2: Powrót Kopy

Kopa jak już wszyscy wiemy był synem Nali i Simby oraz starszym bratem Kiary. Uwielbiał bawić się z lwiątkami ze Złej Ziemi. Podkochiwał się w córce Ziry i Toja - Vitani. Lubił też jej przybranych braci - Nukę i Kovu, który był w wieku jego siostry*. Ogółem był bardzo wesołym lwiątkiem, wszędzie było go pełno. Dumnie mówił zwierzętom, że to on będzie kiedyś królem i będzie rządził tak samo jak jego ojciec. Wszystko zmieniło się jednak pewnego ponurego dnia, kiedy to Kopa został bez opieki. Zira napadła na niego i tak mocno poraniła, że biedak zemdlał i wszyscy myśleli, że nie żyje. Jednak on żył - uciekł do dżungli, w której kiedyś wychowywał się jego ojciec. Tego dnia Kopa spacerował sobie w dżungli. Zebrało go na wspomnienia więc położył się przy małej rzeczce i wspominał. Przypomniał sobie mamę, tatę, siostrę .. przyjaciół .. Vitani .. swoje życie przed tym tragicznym wydarzeniem .. lwią ziemię ... poczuł, że po policzkach spływają mu łzy - łzy tęsknoty za rodziną ... położył pysk na łapach i szlochał cicho. Po pół godzinie uspokoił się i postanowił wziąć się w garść. Już postanowił - wróci na Lwią Ziemię. Wstał, otarł łzy i najadł się. Spojrzał ostatni raz na swój drugi dom. Uśmiechnął się lekko po czym zaczął biec w kierunku domu - Lwiej Ziemi. Biegł przez dżunglę, równinę, las deszczowy, kanion aż w końcu dotarł. Stanął i zobaczył bujną trawę, wspaniałe jezioro, zwierzęta pasące się na łące. Poczuł gulę w gardle. Oczy mu się zeszkliły. Spojrzał w górę i zauważył Lwią Skałę a na niej lwicę, lwa i trzy lwiątka. Zdziwił się ale postanowił tam wejść. Gdy już tam był westchnął szczęśliwy i chciał już wejść do groty ale drogę zagrodził mu rozwścieczony lew.
- Kim jesteś ?! - wrzasnął Kovu warcząc
Kopa spojrzał mu dokładnie w oczy, przyglądał mu się. Króla zirytowało to, że jakiś lew przychodzi sobie bez pozwolenia na lwią skałę i się na niego gapi. 
- Kim jesteś ? - powtórzył przez zaciśnięte zęby
- Jestem .. Kopa ... a to ty Kovu ? - zapytał z nadzieją w głosie
- Dla ciebie król Kovu ... zaraz .. Kopa ? brat Kiary ?
- Tak .. - uśmiechnął się lew i po chwili zobaczył nadchodzącą siostrę a za nią drepczące maluchy.- Kiara ...
- Kovu, kim jest ten lew ? - zapytała i wskazała łbem na Kopę
- To Kopa
- Kovu chyba ci się głowa pali ! to nie może być Kopa, mój brat nie żyje od bardzo dawna !
- Po pierwsze: nie, nie widzę, żeby mi się głowa paliła - roześmiał się ciemny lew - po drugie: przypatrz się. Oczy jak Kopa, grzywa jak Kopa, nos jak Kopa i wszystko inne też jak Kopa. 
Kiara zmrużyła oczy i przyjrzała się dokładnie. Do jej głowy powróciły wspomnienia jak bawiła się z bratem. Kochała go. A ta potworna Zira go zabiła ... przynajmniej tak myślała.
Do jej oczu momentalnie napłynęły łzy. 
- Kopa ! - wrzasnęła rzucając się na brata
Kopa spojrzał w jej załzawione oczy i również rozpłakał się jak małe dziecko. Kovu uśmiechnął się. Gdy rodzeństwo przytulało się do Kovu przyczołgały się lwiątka. Taiga ciągnęła za ogon Kodę, a Rashid trzymał w pyszczku ucho siostry. Kopa spojrzał na maluchy.
- Kim są te lwiątka ?
- To moje dzieci - Taiga, Koda i Rashid - powiedział Kovu bo Kiara nie była w stanie, ciągle tuliła brata i płakała. Nie wiedziała z jakiego powodu, z jednej strony ze szczęścia a z drugiej .. z żalu i tęsknoty za starszym bratem.
- Śliczne - uśmiechnął się Kopa i pogładził łapą głowę siostry - no już nie płacz Kiaro .. - szepnął
- Jak nie mogę .. Kopa tęskniłam za tobą braciszku !
- Ja za tobą też ...
- Ale jak to możliwe, że przeżyłeś ?
- Gdy wy myśleliście, że nie żyję ja wykorzystałem okazję gdy nie było Ziry i uciekłem do dżungli gdzie kiedyś wychowywał się nasz ojciec .. a właśnie - co z naszymi rodzicami ?
- Nie martw się. Żyją i mają się świetnie.
Kopa uśmiechnął się czule do siostry. Kiara wstała z niego i podeszła do lwiątek a w tym czasie Kopa poszedł do rodzinnej groty gdzie spotkał rodziców. Na widok Kopy Nala rozpłakała się a Simba uśmiechnął się tylko i powiedział:
- Witaj w domu synu ...
Wszyscy cieszyli się z powrotu Kopy ale najbardziej szczęśliwa była jego rodzina i wybranka jego życia - lwica o imieniu Vitani.
***
* - Vitani według mnie nie jest bliźniaczką Kovu, oni mają oddzielnych rodziców.
Kovu - Chumviego i Zirę
Vitani - Zirę i Toja

Rozdział 1: Narodziny lwiątek

Rozdział 1

Było ciepłe, letnie popołudnie. Królowa Kiara wygrzewała się na słońcu a Kovu towarzyszył jej w tym.
- Kochanie jak myślisz, czy to będzie chłopiec czy dziewczynka ?
- A może obaj ? - zaśmiał się lew
- Może ... lepiej pójdźmy do Rafikiego i się spytajmy
- Racja
Para królewska wstała i udała się do pawiana. Kiara zawołała go a Rafiki zszedł z baobabu i podbiegł truchtem do nich. Ukłonił się lekko.
- Witajcie. Co was sprowadza ?
- Chcieliśmy się upewnić, jakiej płci będą lwiątka
- Lub lwiątko - dodał Kovu
Rafiki roześmiał się serdecznie i kazał im trochę zaczekać. Wszedł na baobab i wziął wszystkie potrzebne rzeczy. Po chwili zszedł do nich i kazał Kiarze położyć się na specjalnym łożu z liści i traw. Lwica posłusznie się położyła a pawian wziął się do roboty. Mamrotał pod nosem a Kovu podsłuchiwał. Po chwili Rafiki pomógł wstać Kiarze i uśmiechnął się do nich.
- Gratuluję wam. Z moich obliczeń urodzą wam się trzy lwiątka ale co do pewności płci nie jestem pewny. Upewnię się gdy się narodzą.
Kiara stała trochę zdziwiona. Fakt, marzyła o lwiątkach ale aż o trzech ? no cóż, nie miała wyboru. Podjęła decyzję - wychowa je na porządne lwy. Lub lwice. Kovu i Kiara podziękowali Rafikiemu i odeszli na Lwią Ziemię. Powiedzieli to wszystkim a stado bardzo się ucieszyło. Po dwóch tygodniach Kiara zaczęła odczuwać skurcze. Pewnego dnia spacerowała sobie z Vitani i rozmawiała o dalszych losach Lwiej Ziemi.
- Vitani tęsknisz za Kopą ? - spytała królowa.
Vitani na wspomnienie o Kopie poleciały łzy. Kiara przytuliła przyjaciółkę przepraszając ją za to. Tani wybaczyła jej i uśmiechnęła się. Nagle zobaczyła, że lwica łapie się za brzuch. Spanikowana zawołała Kovu. Król szybko przybiegł.
- Co się stało ?!
- Kiara rodzi, zawołaj Rafikiego. Szybko !
Kovu zrobił minę wystraszonego na śmierć lwiątka.
Szybko ruszył w te pędy do pawiana a gdy już tam był zaczął krzyczeć.Rafiki gdy go usłyszał zszedł z baobabu i nim zdążył coś powiedzieć Kovu wrzucił go na grzbiet i szybko pobiegł. Zdziwiony Rafiki podczas biegu lwa zręcznie z niego zeskoczył i na własnych nogach zaczął za nim biec. Gdy już dobiegli Rafiki zauważył wijącą się z bólu Kiarę i już wiedział o co chodzi. Wziął się do roboty i już po trzech godzinach jęki lwicy ustały a na ich miejscu pojawiły się dzikie piski nowonarodzonych lwiątek. Kiara była wyczerpana ale jednak szczęśliwa. Kovu podszedł do niej i polizał po pysku. Po chwili zwrócił się do Rafikiego.
- I co ?
- Dwaj chłopcy i dziewczynka - odparł
Kiara słysząc to uśmiechnęła się pod nosem a Kovu ze szczęścia uściskał pawiana tak mocno, że ten zaczął się dusić. Lew puścił go i podszedł do Kiary. Rafiki zachichotał, pogratulował im i powiedział, że ceremonia odbędzie się za 3 dni. Para królewska podziękowała im i zaczęła wymyślać imiona dla dzieciaków.
- Słuchaj kochanie, może lwiczkę nazwiemy Nana ?
- Kovu - skwasiła się Kiara - to ma być jakieś ładne imię a nie takie .. no takie. Wybacz.
- Nie szkodzi. To może Taiga ?
- Ślicznie, a chłopców ?
- Koda i ...
- Rashid !
Kiara i Kovu spojrzeli sobie w oczy. Byli strasznie szczęśliwi. Wieczorem na cześć nowonarodzonych książąt i księżniczki urządzono wielką ucztę, w której oczywiście brali udział same lwiątka Kiary i Kovu oraz ich rodzice i rodzina. Taiga, Koda i Rashid musieli zadowolić się samym mlekiem matki ale inni byli wniebowzięci.
Jaśniejszy - Rashid, ciemniejszy - Koda i lwiczka na górze - Taiga